San Francisco jest niesamowicie polozone.
Na takim sobie ot cypelku przyklejone do gorek i dolinek.
Wyglada pieknie, bo uroku dodaja mu te wszystkie domki jakby ktos nasadzil je jak male kwiatki. Tak wyglada z daleka.
Oczywiscie nasz pierwszy kierunek jak na prawdziwych turystow przystalo to most Golden Gate.
Jest dzis fantastycznie slonecznie co sie tu rzadko zdarza, szzegolnie w pazdzierniku.
Foty tu, foty tam. No po prostu ciezko przestac robic foty, chociaz nie zawsze wychodza dobrze w tym ostrym sloncu.
Niealeko Golden Gate jest ogromny park o tej samej nazwie.
Ponoc chodza po nim nawet prawdziwe bizony (nie mam dowodow, bo nie widzialam :) Ale wszystko jest tak swietnie zorganizowane, nawet jest miejsce do nauki jazdy na rowerze, pomijam ogromny plac zabaw dla dzieci.
Zaliczamy obiad w azjatyckiej restauracji Citrus Club przy Heigh street. Pyszne jedzonko i calkiem niedrogie.
Heigh street jest jedna z tych wyjatkowych ulic na ktorych sprzedaje sie ciuchy i gadzety dla oryginalow.
Wszystko co mozemy sobie wymarzyc zaczynajac od wymyslnych kalesonow, rajstop, majteczek, ponczoszek, uroczych bucikow, fantazyjnych przezroczystych bluzeczek, staniczkow, gorsecikow oraz ich nabywcy chodzacy bez zenady po tej ulicy.
Coz... San Francisco jest miastem, w ktorym normalni ludzie wygladaja oryginalnie bo po miescie chodza same oryginaly ;)