Najpierw wycieczka w strone wzgorz gdzie znajduje sie znak Hollywood, punkt widokowy znalezc nielatwo.
Jezdzimy troche w kolko ale sie udaje! Foty zrobione, jedziemy dalej.
Za kazdym razem dziwie sie jakie to LA jest wielkie, i jakie badz co badz roznorodne.
W strone Palos Verdes jakies 50 km na pld od Los Angeles, po drodze odwiedzamy indyjski sklepik i restauracja, jedzonko pysznosci a ja mam torbe wypchana przyprawami indyjskimi. Jestem pewna, ze takich w Wawie nie dostane.
Palos hmm.... jak mowili znajomi warto zobaczyc, chociaz pogode mamy raczej deszczowa i psuje to caly efekt.
Mimo to jest pieknie, zwiedzamy kosciol ze szklanymi scianami, idealne miejsce na slub. I cudowny widok na klify.
Maja z glowa do interesu kombinuje, jak by w Polsce wybudowal taki... ale sprowadzam ja na ziemie, u nas ogrzanie takiego kosciolka pewnie kosztowaloby majatek!
Jedziemy z Jose do the Getty Museum, niestety za pozno, mamy tylko godzine, zaparkowalismy samochod kawalek, zeby dojechac busem. Ze wzgledow oszczednosciowych, 15 usd kosztuje tam tylko parking, zas do samego muzeum mozna sie dostac za darmo i dojezdza sie fajniutkim tramwajem.
Muzeum jest ogromne, wlasciwie ciezko to nazwac muzeum, na mapce mam napisane the Getty Center. Kilkanascie ogromnych budynkow na pagorkach Santa Monica, architektonicznie nowoczesnych i minimalistycznych, w piekna pogode roztacza sie niesamowity widok na LA, niestety u nas pada. Dostalismy parasolki ale jest zimno i idziemy ogladac do srodka.
Na terenie tego muzeum sa galerie artystyczne fotografii, malarskie, rzezby, dekoracje, pomieszczenia na wystawy, rekreacyjne, restauracje, ogromny piekny ogrod.
Zaluje, ze wczesniej nie pomyslalam, zeby tutaj przyjechac, mysle, ze potrzeba wiecej czasu, zeby tu pobyc, co najmniej caly dzien. W ladna pogode ludzie tu przyjezdzaja sie relaksowac z calymi rodzinkami.
Czynne jest od 9 do 18 a w soboty do 21 i od 18 nie placi sie za parking. Ha, dobrze wiedziec, nawet po fakcie :)