otoz co takiego robilismy w pierwszy dzien tego roku to oczywiscie ze wspomne
pobudka o 6.30
8.30 zaczynamy trekkingu dzien drugi
juz nie tak wilgotno, swieci sloneczko, bosko
na sniadanie paskudna zupka chinska produkcji ugandyjskiej
jest okolo 25 stopni, na biezaco robie relacje filmowa olympusem
tak sobie mysle, ze moze nie bede sie specjalnie rozpisywac, ze jestesmy w gorach
co oznacza ze co i raz wchodzimy a raz schodzimy
takie maslo maslane w zasadzie
tyle, ze tutaj treking to prawdziwe wyzwanie
chodzenie w kaloszach bo blocie i bagnach w znoju i nieznoju pogody, wilgoci, slonca, goraca, zimna to nie lada wyczyn, serio
dzisiaj sporo bo 7 godzin z wys. 2400 do 3600
docieramy szczesliwie na miejsce, nasi sympatyczni koledzy juz na miejscu
kamp polozony fantastycznie, wokolo gory, cos pieknego
jak wstawie foty to dopiero bedzie co podziwiac
jeszcz niecaly rok temu nie wiedzialam (wstyd przyznac) gdzie ta Uganda lezy
a teraz prosze, podziwiam najpiekniejsza czesc tego kraju
zycie mnie czasem zaskakuje...
a teraz krotki wyklad jak sobie radzimy np. z woda
otoz woda skonczyla sie nam juz dwa dni temu
ta do picia i do mycia
o myciu nie wspomne (bo rowniez wstyd przyznac) warunki trudne
sposob przygotowania wody do picia opanowalismy z Lukaszem do perfekcji
troche przy tym roboty i w ogole na takiej wysokosci jestem jakas bardzo niezorganizowana
moje wszystkie male wady przeradzaja sie w mega wielkie wady na duzych wysokosciach ;)
wytlumaczeniem moze byc np. pseudo choroba wysokosciowa ;)
to jest rowniez pierwszy dzien kiedy Lukasz przekonuje sie, ze ze mna to nie jest tak latwo, w najbardziej nieoczekiwanych momentach wyciagam aparat i przez to nasza wedrowka robi sie wypasiona dluga wycieczka,
w przewodniku pisali ze 5 godzin a my zrobilismy to w raptem 7 godzin, i tak niezle jak na mnie :)
a i tak sporo sie poswiecalam i nie zrobilam pewnie wielu wspanialych fot
poza stanem glodu i zmeczenia mam oddzielna przegrodke na fotografowanie i to oznacza, ze glod i zmeczenie schodza na daleko dalszy plan, szczegolnie jesli chodzi o takie cudne widoki jak w ruwenzori (niektore to jak z filmow prawie jak fantazy czy wladca pierscieni)
to tyle
wieczorem chlopaki mowia nam, ze bardzo dobrze ze wybralismy sie na ten treking bo latwiej bedzie nam wejsc na Kilimandzaro
ponoc na Kili wchodzi tylko 25% ludzi (z tych co maja ambitny plan tam wejsc i bula kupe kasy...)
ciekawe czy nam sie uda
to byl dlugi dzien, spac o 21 a jakzeby inaczej, udaje sie zasnac mimo wszechobecnych gromkich chrapan