Pobudka o 7
wstajemy no po prostu uszczesliwione,
swieci slonko, troche za chmurami ale zapowiada sie calkiem niezle,
przy sniadanku poznajemy sympatycznego kolege francuza, ktory chyba jest w siodmym niebie, ze moze zabawiac 5 lasek,
dziewczyny tryskaja radoscia i energia, ze nie wspomne o urodzie :)
zatem pewnie ktory by nie byl ;)
mamy plany jechac na plaze, hura!
tzn. najpierw ambitny plan wypozyczenia rowerow 15 usd za 3 h,
bedziemy jezdzic na fajnych kolorowych rowerkach po tej slynnej promenadzie przy plazy w LA
wreszcie moge zobaczyc na wlasne oczy to co widzialam na amerykanskich filmach ktorych akcja rozgrywa sie na plazach w LA :)
jakos mnie nie powala, bo okazuje sie, ze plaza wcale nie jest az taka piekna, piasek jest zwykly (u nas w Polsce ladniejszy), plaza szeroka ale jezdza po niej jakies piaskowe ratraki wiec mam mieszane uczucia,
ogolnie fajne jest to, ze gdzieniegdzie plywaja przystojni surfingowcy, jest bardzo cieplo, wspaniale palmy, duzo lepsze niz na zanzibarze, no jest wspaniale,
a tak na marginesie, plaza Venice jest dosc specyficzna, sprzedaja tu w sklepach legalnie trawke, klimaty hipisowskie, studia tatuazu na przemian ze sklepami surfingowymi,
bardzo nam sie podobaja takie klimaty
dojezdzamy do jakiegos ponoc slynnego mola gdzie chcac nie chcac kupujemy wszystkie kapelusze kowbojskie,
mysle, ze teraz to juz naprawde wygladamy jak prawdziwe turystki :)
nasz kolega francuz, ktory nas zgubil po jakis 2 h nas odnalazl i bardzo fajnie, bo kupil trawke,
bo to sie robi tak, ze zeby miec legalnie trawke tutaj, tzn. zeby nie przywalili kary albo co gorsza nie zaaresztowali to trzeba isc do doktora trawki, czyli najzwyczajniej w swiecie do tego sklepu z trawa, gdzie dajesz paszport, zdajesz sprawozdanie o stanie zdrowia i placisz za 1 gram 20 dolcow, 1 gram starcza na 7 dzojntow ponoc (wtajemniczyl nas kolega francuz, zapomnialam jego imienia, przepraszam),
tak czy siak trawek tu jest do wyboru do koloru,
zatem w tak sympatycznym towarzystwie poszlismy na plaze, gdzie co jakis czas unosza sie opary,
rowniez i nasze wkrotce,
plan byl ze wyruszamy w droge najpozniej o 14
tyle, ze nam sie nie udalo z powodu zakupow, trawek oraz korkow wokol miasta i wyjezdzamy okolo 16.30
no coz... czasem tak bywa, poradzimy sobie chyba :)
jestesmy calkiem zadowolone i LA bardzo nam sie podoba, ale teraz jedziemy podbic inny stan Ameryki - Arizone
jedziemy w strone Grand Canyonu na rafting i inne atrakcje