Wczoraj się spakowaliśmy bo dzisiaj pobudka o 6.30, śniadanie o 7, wyjazd o 7.30 (w praktyce 8).
Mój plan to: Płaskowyż Horton Plains, gdzie będziemy o 9.30. (wg googlemaps) tam 3h wycieczka piechota w zasadzie po płaskim, robi się takie kółko i oglada zachwycajace widoki. Nastepnie jedziemy inna droga kawałek na północ do Nuwara Elija wziać pociag do Talawakele i stamtad kierowca zabierze nas już w stronę Udawalawe National Park, jakieś 3h drogi, bedziemy na miejscu koło 18.
Nie wiem jak googlemaps liczy te drogi, ale byłoby to możliwe gdybyśmy jechali po płaskim i bez robót drogowych, a ja jestem albo niedoinformowana albo naiwna, bo w praktyce wyszło tak:
droga do Horton Plains na poczatku perfekcyjna, wręcz zbyt doskonała. Zdażyliśmy ja pochwalić i... zaczyna się... droga waska na jeden pojazd i serpentyny (boję się, przepaście, proszę kierowcę żeby zwolnił z 30km/h do 20) budowa drogi, korek, wertepy, droga zbyt stroma i przez las... jak dojeżdżamy... godzina 11. Zbyt późno na płaskowyż, bo Horton Plains po godz 11.30 zakrywa mgła i nie ma co ogladać.
Podchodzimy jedynie kawałek aby dowiedzieć się w temacie biletów a te bilety to: za nas dwoje (z jakimiś podatkami itp.) po 30usd plus jeszcze za kierowcę tyle samo lub tuk tuka, który by nas zawiózł do tej ścieżki...
Gdyby nie było tak późno to warto byłoby się wykosztować, ale tak to po ptakach. Jestem zawiedziona, ale już w połowie drogi wiedziałam, że nic z tego nie będzie.
Plus jest taki, że po drodze rewelacyjne widoki nas nie oszczędzały :) no i mam zdjęcia kobiet zbierajacych listki herbaciane, mowa, mamy wszyscy zdjęcie z taka pania oraz z koszem do zbierania listków, tadam :)
Ostatecznie bilans nie wychodzi na plus bo na pociag też jest za późno, jesteśmy z drugiej strony drogi i za daleko do Nuwara Elija :/
Zastanawiam się co zrobiłabym inaczej, żeby plan wyszedł. Myślę, że nocowanie aż trzy noce w Ella było złym pomysłem, bo Ella jest położona zbyt daleko i wysoko i za trudno tam z dojazdem (stad nie przyjeżdżaja tu autobusowe wycieczki).
Inaczej zrobiłabym tak: pierwsza noc w Nuwara Elija, stamtad wycieczka pociagiem do Talawakele, dzień pierwszy i ew. wizyta w okolicznej fabryce herbaty. Druga noc w Nuwara Elija, o świcie wypad stamtad do Horton Plains i powrót, po południu przejazd do Ella, zakupy w sklepach herbacianych. Trzecia noc w Ella, rano wycieczka na Mały Szczyt Adama. Wyjazd z Ella i wyjazd z gór dalej na południe. Po drodze zerkajac na wodospad Rawana, który nie jest aż taka atrakcja jak myślałam.
Wyszłoby nam więcej za kierowcę z samochodem bo nie wypadłyby dwa dni ale zobaczylibyśmy to co planowałam...
Trochę nie mogę sobie darować i jest mi trochę smutno :(
(przypomina mi się jak z powodu deszczu w Boliwii kilka dni później wylecieliśmy i nie daliśmy rady pojechać w Peru do Kanionu Colca oraz zobaczyć Arequipę, nie mogliśmy przesunać wyprawy o kilka dni bo wracaliśmy do Polski... też miałam poczucie straty i niedosytu).
Kwestia drugorzedna albo nawet pierwszorzędna jest to, że podróżujemy z małym dzieckiem i mimo tego, że Zośka jest niemal stworzona do podróżowania, my nie zawsze mamy siły, żeby nie dospać lub zrobić coś tak bardziej intensywnie, być może powyższy skorygowany plan też by do końca by wyszedł.
Wyglada na to, że musimy jeszcze wrócić na Sri Lankę, no przynajmniej ja :)
Jedziemy z powrotem ta sama droga, zatrzymujemy się w zapyziałej knajpce na obiad, takie klimaty lubię :)
Teraz 1,5h drogi do Udawalewe National Park. To niedaleko w sumie. Po drodze widoki diametralnie się zmieniaja a jak wysiadamy na miejscu z klimatyzowanego samochodu to gorac i wilgotność powietrza niemal wpycha nas do środka.
Nocujemy w Hotel Nivahana, tanio, 110zl/doba. Wyglada spoko, jest czysto, ale łóżko coś nie za szerokie i trzeszczy... hmm.
Jutro pobudka o 5.30 bo o 6 wyruszamy na safari.