Od rana raczymy się chłodnymi kapielami, fantastycznymi sokami i zimnym piwem :) Chyba nie mam tu więcej do dodania, tym bardziej, że skoro w Polsce jest -10, słowo zimny nie ma pozytywnego wyrazu ;)
Popoludniu, kiedy upał zelżeje, jedziemy w stronę plaży przy Cinnabar, trochę spacerem po plaży, potem do Sandy's na rybkę, open bar za 1500rs (11usd) os., krewetki płatne dodatkowo. Obliczyliśmy generalnie, żew Tangalle jest o 1/3 drożej niż na północy, a w naszym hotelu o 1/2 nawet.
O 20 jesteśmy umówieni z gościem od tuk tuka, zabierze nas do Rekawa, na nocne ogladanie żółwi składajacych jaja na plaży. Jedziemy około pół godz., trochę po wybojach (1000rs czyli około 7usd). Zośka śpi w nosidełku. Wyboje zupełnie jej nie przeszkadzaja.
Wysiadamy na miejscu a tam... chyba z 50 osób, turystów w poczekalni...
1000rs/os. kosztuje ogladanie żółwi i jednocześnie teoretycznie wspieranie całego projektu zapobiegajacego kłusownictwu żółwi. Tylko dlaczego koszt dla lokalsów to jedyne 50rs??
Czekamy aż poinformuja nas, że jest już żółw na plaży. Jest! No to idziemy na plażę. Czekamy. Jest koło 21.30. Nie można używać białego światła, tylko czerwone. Trzeba być w miarę cicho. Jest kilku gości z obsługi. Na razie nie pozwalaja nam podejść za blisko do niego, więc z daleka, jakieś 20m nic nie widać. Może jakiś ruch...
Czekamy i nic się nie dzieje. Gościu z obsługi idzie podejść do żółwia. Okazuje się, że żółw nie może wejść na nieduża skarpę bo nie ma przedniej łapy. Nie wiemy dlaczego. Żółw wraca do oceanu, a my czekamy na plaży na innego żółwia, mamy nadzieję, że jeszcze jakiś się pojawi. Fajnie jest leżeć nawet cała noc na plaży, ale my nie jesteśmy specjalnie na to przygotowani. Z Zosia cały czas w nosidełku nie jest mi zbyt wygodnie, nawet jak leżę. Zośce chyba też nie bardzo bo często się wierci a nie chcemy żeby się obudziła... Czekamy jeszcze godzinę, bezskutecznie. Wymiękamy niestety :/ idziemy po zwrot pieniędzy (jeśli nie ma żółwi to oddają) i do naszego tuk tuka. Wracamy.
Zośka na szczęście śpi mocno. Jest północ.