KU AFRYCE!

jestem nieprzytomna
okolo 9 lot do Nairobi liniami Kenia Airlines, gdzie przesiadka do Entebe
bilet w te i z powrotem to okolo 1800 zl czyli tanio, ale kupiony pol roku temu
lecimy wielkim napchanym samolotem ludzmi o roznych kolorach skory i roznym jezyku
samolocik jest calkiem przyzwoity ale i tak sie boje, na dodatek caly alkohol musial wyladowowac w bagazu glownym i Lukasz caly czas gada, ze i tak na pewno spadnie i ze nasze bagaze to na pewno zgubia
lecimy caly dzien jakos, niby po drodze widac Sahare, ale zdjelam szkla kontaktowe wiec i tak nic nie widze, za to Lukasz opowiada, ze wszedzie piasek :)
do Nairobi dolatujemy punktualnie, wysiadamy i w koncu czuc...
goraco i parno mimo, ze jest godz. kolo 20.30 ich czasu (2h roznicy czyli 2h dodac do polskiego czasu)
mowie sobie, ze jestem w Afryce ale jakos do mnie nie dociera
w Nairobi przesiadka do Entebbe, siedzimy i czekamy cierpliwie, ale jakos kilka minut przed odlotem zaczynamy sie niecierpliwic, trzeba zaczac sie przyzwyczajac
lotnisko wypchane sklepami o regionalnych wyrobach itp.
w koncu z opoznieniem wsiadamy do malutkiego samolociku Kenya Airlines z dodatkowym miejscem na nogi przy wyjsciu ewakuacyjnym, postaram sie ich nie otwierac w czasie lotu :)
uff, jestesmy w Entebbe, a to dopiero poczatek...
mimo zlowieszczym przepowiedniom Lukasza nie spadlismy, bagazu nam nie zgubili oraz przyjechal pan z hotelu Backpackers z Kampali i szczesliwie przez godzinke dojechalismy do Kampali (koszt 60 tysi)
jest calkiem ciemno, strasznie parno, goraco, ale czuje sie fantastycznie, mimo zmeczenia
docieramy do hostelu kolo 24 i bez mycia (trudno) kladziemy (padamy) sie spac w wieloosobowym pokoju

Komentarze (0)