mamy niby wyjsc o swicie, ale jak zwykle sie nie udaje
jest i tak wczesnie, bo 7.50
ostatni dzien woderow, hurra!
chcemy dzis zrobic dwa dni w jeden dzien
caly ten circle trekking to 48 km
niezle jak na 6 dni chodzenia po bagnach, gorach i skalach
po drodze zatrzymujemy sie w kampie tam gdzie nocowalismy w sylwka
dajemy napiwki porterom i naszemu przewodnikowi (porterom po 20 tysi, temu co nam bardziej pomagal 30 a przewodnikowi 50 plus moje 10 ode mnie za specjalne traktowanie :)
wymieniamy sie mailami (tak, nasz przewodnik ma nawet maila :)
robimy rodzinna fotke
uroczyste pozegnanie, chociaz jeszcze jakied 5 godzinek przed nami na sam dol do wioski
zmieniamy buty na trekkingowe
uff
wodery oddajemy naszemu przewodnikowi
w dol idziemy juz calkiem szybko, staramy sie, zeby zdazyc chociaz na mniej wiecej 17 lub 18 do wioski skad ma nas zabrac kierowca do Kasese
wychodzac musielismy sie odhaczyc w budce, gdzie pan sprawdzal pozwolenia
musielismy wypelnic formularzyk czy i co nam sie podobalo :)
oczywiscie, ze sie podobalo!
jestem straaasznie brudna, potwornie i chyba smierdze
nie ma sie co oszukiwac
Lukasz mi wtoruje :)
w wiosce dzieciaki pakuja mi sie przed obiektyw i dostaja cukierki
moze bedzie kilka ladnych ale i tak najlepsze zdjecie robie takiemu bobo co to kolo domu wystaje
jestesmy szczesliwi ze w Kasese w koncu sie porzadnie wyszorujemy i zjemy normalna kolacje
dla mnie nie byla to latwa wycieczka ale warto bylo
chociaz jakbym wiedziala jak to bedzie to nie wiem czy bym sie zdecydowala...
w Kasese znajdujemy jakis tani Mariana hostel za 20 tysi od glowy za dwojke
z lazienka!
cieplej wody brak, ale robie pranie, nie moge sie powstrzymac
wieczorem rekonesans po miescie
Lukasz idzie do fryzjera :)
wcinamy jakies calkiem smaczne szaszlyki i popijamy piwkiem, jest bardzo przyjemnie, chociaz wszyscy sie na nas gapia
idziemy spac za oknem imprezuja do 4 a potem o 5 sie wlacza jakis gosc na modlitwe
nie ma spac i tyle