jakos kolo 5 jestesmy w Nairobi
po drodze w Kenii bardzo duzo patrolow policji
czasem nas zatrzymywali
w naszym autobusie jedzie ochrona z bronia (w cywilu - Lukasz mi mowi bo sama bym sie nie skapowala)
czyli w tej Kenii nie jest jakos specjalnie bezpiecznie...
kto by pomyslal, ze Uganda duzo bezpieczniejsza od Kenii prawda?
co tu duzo mowic, ci co byli lub beda jechac do Kenii z biurem turystycznym podejrzewam nie sa w stanie ocenic poziomu bezpieczenstwa czy porownac,
nasza opinia na temat niektorych krajow afrykanskich bierze sie bardziej z powodu bardzo slabej wiedzy co tam akurat konkretnie sie dzieje, wydaje nam sie (np. mnie sie wydawalo) ze Afryka to wojny plemion, chude niedozywione murzynki i banda jadowitych robali,
mialam okazje sie przekonac na wlasnej skorze, ze no to jednak nie do konca jest tak... jest wlasciwie zupelnie inaczej i bardzo mi sie podoba, ze zle mi sie wydawalo :)
my za to nasluchalismy sie od ugandyjczykow ze Nairobi jest bardzo niebezpieczne i jak wysiadamy z autobusu to sie bardzo pilnujemy
btw, jedziemy juz w szostke, bo my Magda Witek oraz Noah i jej kolezanka tez z Izraela
czyli czujemy sie bezpiecznie na tyle, zeby wystawac na dworcu i czekac na autobus do Moshi
odjezdza o przyzwoitej godzinie kolo 7 wyruszamy
okazuje sie ze to sniadanie ktore mielismy dostac w autokarze ponoc mielismy sobie sami wziac w dworcowym barze o czym nikt nie raczyl nas poinformowac
dziewczyny zawalczaja (okaze sie, ze nasze nowe kolezanki jeszcze bardzo nam sie przydadza, zreszta my im rowniez, nie ma sie co oszukiwac ;)
dostajemy sniadanko do autobusu :)
jedziemy przez Kenie, jest bardzo ladnie, sawanny, masaje chodza i widoczki rodem z pocztowek o afryce
fot nie robie, bo strasznie brudne szyby a poza tym wszedzie ten pomaranczowy pyl
dojezdzamy na miejsce kolo 14
po drodze granica kenijsko tanzanska i tam czekamy baaaardzo dlugo, jeden amerykanin sie awanturuje ze dlaczego dla amerykanow wiza jest za 100 dolkow a inni maja 50
ha ha
tak wlasnie jest, nie wiem dlaczego, ale dobrze im tak :P
my placimy 50 usd po wczesniejszym wypelnieniu roznych formularzy i kolejnym zapoznaniu sie z paszportem do kiedy wazny itp.
jeszcze przejezdzamy przez zielona Arushe (ktora jest ponoc brzydsza od Moshi) jedziemy do Moshi
Moshi jest ladna, jutro sie rozejrzymy
poki co mamy tutaj polecony backpackers kilimanjaro hotel
ladny, a najwazniejsze, ze jest czysto!
placimy 6 usd od glowy za pokoj dwuosobowy czyli tanio
tutaj sa szylingi tanzanskie ale dwa razy drozej niz w ugandzie niestety
do hotelu i w koncu, szorowanko i na spacer po miescie
bedziemy szukac taniej agencji ktora zorganizuje nam safari ngoro ngoro oraz wejscie na kilimanjaro
wieczorem podziwiam kilimanjaro z dachu hotelu, kilimanjaro jest piekne!
cale pokryte sniegiem
czuje juz ze nie moge sie doczekac kiedy na nia wejdziemy :)