Przyjeżdzając z kraju ciepłego (w końcu to lipiec) do trochę cieplejszego nie widzę jakiejś większej różnicy... nie ma żadnych szoków cieplnych, większość moich znajomych w tym czasie też jest na wakacjach, więc nikt mi nie zazdrości, a ja jedynie czuję się tak samo zmęczona jakbym leciała kilkanaście godz. do Azji, bo jak tu zmrużyć oko, jak się ledwo startuje i zaraz trzeba lądować :))
Nie mniej widoki z samolotu na chorwackie wyspy piękne.
W Dubrovniku po przesiadce w Wiedniu jesteśmy koło godz. 12.
Bierzemy autobus. Plan jest taki, że tego samego dnia udajemy się na wyspę Mljet polecaną gorąco przez przyjaciół Ani.
Uczestnicy urlopu to: Ja, Konrad, Ania, Iza, Arleta i Michał.
Plan dostania się na wyspę nie zostaje zrealizowany, ponieważ Michał chce iśc na koncert jakiegoś znanego dj'a, który gra ponoć na jakiejś plaży. Postanawiamy zatem spędzić noc na koncercie na plaży, którą zamierzamy odnaleźć.
Zatem najpierw trochę kimania na przystani na ławce (jesteśmy padnięci) a potem szukanie plaży.
Jedziemy autobusem miejskim, ale kierowca kompletnie nas nie rozumie, nie wydaje się być za bardzo pomocny ani nawet chętny do pomocy.
Skutek taki, że się gubimy ale jest za to ciekawie, idziemy sobie jakąś mało uczęszczaną drogą... widoki na zatokę piękne, po drodze spotykamy multum bezpańskich kotów.
Piękne słodziaki, takie chudziutkie ale widać, że z natury, mniejsze niż nasze w Polsce. Ale takie same umaszczenie kolorowe jakie widziałam na Zanzibarze.
Widać, że sobie radzą, że ktoś je czasem dokarmia ale serce mi ściska, bo niektóre są w kiepskim stanie :(
Cóż... widziałam zwierzęta w gorszym stanie ale strasznie to smutne, że nawet w takim niby cywilizowanym Dubrovniku....
Zaliczamy trochę pięknych widoków, wracamy do miasta i bierzemy taksę już tym razem na plażę.
Miało być tak pięknie ale zatrzymuje nas policja, w cywilu, zaraz przed wejsciem.
Sprawdzają nas od stóp do głów, zaglądają do naszych rzeczy milimetr po milimetrze, dziewczynom grzebią w stanikach.
Masakra.
Niestety... u Michała znajdują haszysz (to co w Londynie w ilościach na własny użytek jest dozwolone w Chorwacji już nie za bardzo).
Biorą go do kicia. Niezbyt miło traktują, zakładają kajdanki. Noi swietnie :(
Trzeba się prosić żeby łaskawie powiedzieli gdzie go zabierają.
Jest koło 24, zrzedły nam miny, wracamy do miasta.
Teraz to już nocowanie tylko na ławkach na przystani. No nie jest za ciekawie.
A ponoć miały to być zupełnie zwyczajne pospolite wakacje...