Geoblog.pl    marciontko    Podróże    MEKSYK 2017    WODNY PARK ROZRYWKI
Zwiń mapę
2017
06
lis

WODNY PARK ROZRYWKI

 
Meksyk
Meksyk, Xel-Há
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9542 km
 
Pobudka 5.30. Jest progres.
Dzisiaj Xel-ha. Wodny park rozrywki.
Transport Paula za 550pesos (jakieś 100zł). Za taxi byłoby więcej, tym bardziej, że mamy foteliki a to dla nas ważne.
Park rozrywki kosztuje nas bagatela prawie 700 zł za dwie osoby (Zosia po okazaniu dokumentu tożsamości, że ma mniej niż 5 lat jest gratis). Gdybym nie okazała dokumentu, weszłaby za 50% ceny, ponieważ wg tej ich kreski na murku była już za wysoka.
Najpierw dajemy się naciągnąć na fotografowanie za 60usd. Że niby będą nam robić foty tu i tam. Generalnie nie jestem skłonna tego brać, ale Konrad stwierdza, że może tym razem przynajmniej nie będę biegać z aparatem. No może i tak. Ale wiadomo, że to i tak nie to samo :D

Nie dostajemy mapki do ręki, rozumiem pewne względy ale... jest to trochę niewygodne, bo ciężko studiować tablicę z mapą z dwójką małych dzieci... natomiast szybko dowiadujemy się, ze większość atrakcji jest dodatkowo płatna od kilkudziesięciu do kilkuset dolarów.. co na dzień dobry nie jest fajne.
Ponieważ już zapłaciliśmy trochę to nie bierzemy wózka z wypożyczalni, za który myślimy, że też trzeba zapłacić...
Zatem cały pobyt w xel-ha dźwigamy małego.
Możemy skorzystać z szafeczek i ręczników oraz zestawu do snoorklingu gratis. Wow (o ironio).
Przy wszystkich atrakcjach są kapoczki do wyboru do koloru (no może nie do koloru, jeden kolor granatowy ;)
Sprawdzamy jak zareaguje na kapoczek nasza pierworodna, bo ona z kapoczkami na bakier.

Póki co wbijamy na darmowe śniadanie, bo tutaj jeśli chodzi o jedzenie jest all inclusive. Na pewno dla amatorów darmowego żarcia oraz alkoholi jest raj, ale my nie po to tutaj przyjechaliśmy.
Ogólnie od samego wejścia tutaj (oczywiście mijając w wejściu bardzo dobrze wyposażony sklep z pamiątkami) jesteśmy mega zagubieni, nie wiemy jak i gdzie się idzie do tej knajpy ze śniadaniem i gdyby nie to, że Paula nam o tym powiedziała to nawet byśmy nie wiedzieli, że żarcie jest gratis (znaczy w cenie :)) i że od razu można się udać na śniadanie.
Tak jak napisałam, nie jest to dla mnie najistotniejszy szczegół (no może poza ojorojo dla Konrada ;) ale sam fakt, że widząc Familia (tak do nas mówili jak coś od nas chcieli) to w zasadzie nie informują nas o niczym. Pobrali stosowne opłaty i tyle...
Ale skoro już tak o tym jedzeniu to jeszcze dodam, że jest smaczne, duży wybór, również tradycyjnych dań meksykańskich.

Wracając do samych atrakcji. Można wziąć zestaw do snoorklingu i pływać sobie po całym tym akwenie wodnym.
Widoki ładne.
Po śniadaniu, przebraniu, ogarnięciu itp. idziemy zwiedzać. Na pierwszy ogień pada na zjeżdżalnię naśladującą latarnię morską.
Konrad zjeżdża z białej zjeżdżalni, najszybszej. Po zjechaniu ma taką minę i tak opowiada, że ja rezygnuję ze swojej kolejki.
Mimo, że darmowa (znaczy się w cenie) hehe

Idziemy dalej, bez mapki, nie pamiętając mapki, kierując się drogowskazem, niech będzie.
Dochodzimy do miejsca, gdzie niby jakiś aparat wsadzony w drewniany aparat robi nam zdjęcie. Przynajmniej będziemy mieć je razem.
Zobaczymy potem z jakim efektem ;)
Dochodzimy do Cenoty. Jest piękny, jednak żałuję, że nie mam aparatu. Dodatkowo nie udaje mi się go obejrzeć, bo Zosia się upiera, że musi ze mną. Zatem w tym nieszczęsnym kapoczku trzymając się mnie kurczowo próbujemy coś w tej cudnej przejrzystej wodzie zrobić, ale szczerze... jestem nieco zirytowana sytuacją, bo w zasadzie pod dzieci to to nie jest. Ciężko tam wpłynąć jak się nie umie pływać. Zaczynam żałować, że wcześniej Zośki nie zapisaliśmy na kurs pływania...

Idziemy dalej, jest upalnie i fajnie. Konrad zostawia nas niby na chwilę żeby posnoorklować, co zamienia się w 45 min., nie ma z nim kontaktu, a ja zostałam z dwójką głodnych dzieci. Zatem jestem wściekła i obrażeni na siebie udajemy się na posiłek all-inclusive.
Kawałek drogi z powrotem.

Po jedzeniu lekcja snoorklowania dla Zosi (robię to ja, nikt inny), jest nawet zabawnie, ale zwyczajnie ona jest jeszcze za mała. Ledwo ogarnia ten cholerny kapoczek a co dopiero zestaw do snoorklowania...
Idziemy dalej. Sklepów z pamiątkami tutaj więcej niż atrakcji. Poddajemy się. Kupujemy Zosi pluszową papugę bo ile można dziecku tłumaczyć, że nie możemy kupić wszystkiego co ona chce :/ a co chwila sklep.
Idę posnoorklować, ale pogoda się zmienia, jest pochmurno, więc znacznie gorsza przejrzystość, niewiele rybek... Poza tym, może ja już jestem zepsuta... bo wiem jak może wyglądać prawdziwe snoorklowanie i mnie się ono tutaj ani trochę nie podoba.
Powiedzmy, że przynajmniej Konrad skorzystał wcześniej. Niech mu będzie.

Idziemy kawałek dalej, przyjemny spacerek alejką do parku linowego. Jedna opcja za darmo. Zjazd na linie do wody. Korzystamy z niej. Jest fajnie, bez szału, ale podoba nam się. Niestety robi się późno a obiecaliśmy Zosi plac zabaw.

Idziemy na plac zabaw. Dzieci już brak ale trochę siedzimy bo plac zabaw jest naprawdę bardzo ciekawy, dużo atrakcji dla dzieci i można się zrelaksować. Właściwie powinniśmy tu przyjść na początku i korzystać z atrakcji na zmianę.
Siedzimy do końca czyli do tej 18stej.

18.30 praktycznie robi się ciemno, wychodzimy oglądając po drodze makietę starego Tulum, tam gdzie mieszkali Majowie. Kiedyś to Tulum to było cudo… za Majów :)

Podsumowanie:
Xel-ha jest nie dla rodziny nie umiejących pływać małych dzieci, no chyba, że z opiekunką, która będzie z nimi siedziała tylko na placu zabaw. Właściwie najlepiej pojechać tam bez dzieci, ale znowu bez dzieci to trzeba z dużą kasą, bo myślę, że wtedy uda się zrobić dużo atrakcji plus wiele dodatkowych za stosowną opłatą, grubą opłatą...z kolei te atrakcje nie są aż tak spektakularne żeby nie znaleźć tu czegoś czego nie znajdziemy w innych częściach kraju, na plaży, w cenotach...
To trochę bardziej dla takich co to nie chcą się ruszać na oryginalne atrakcje w tym regionie Meksyku.
Ogólnie? Nie polecam. Czułam się oszukana i finansowo wydymana.
Za takie pieniądze można sobie pozwolić na o wiele fajniejsze atrakcje w Europie lub w USA.

ps. ok, dość marudzeń, Ojorojo mają dobre (opinia Konrada) i że niby gratis he he
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marciontko
MARTA KACZYŃSKA
zwiedziła 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 183 wpisy183 231 komentarzy231 2012 zdjęć2012 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.12.2019 - 26.12.2019
 
 
31.10.2017 - 13.11.2017
 
 
01.01.2016 - 24.01.2016