Idę z dziećmi na spacer psem właściciela, słodziakiem dalmatyńczykiem :) prowadzi nas przez pola a potem łazimy po miasteczku. Spokój. Nuda. Fajna nuda.
Późno jedziemy do Milfontes.
Tam spotkanie z przyjaciółmi Karoliny i Dominika. Piknik na plaży od strony rzeki/jeziora, który łączy się z oceanem.
Robimy ognicho.
Dzieciaki szaleją ubrudzone w mokrym piachu po pachy. Brudne i szczęśliwe.
Idę na spacer w stronę oceanu.
Pięknie położone miasteczko. Cudny zachód słońca. Jak marzenie.
Wracamy po nocy. Jak zwykle nieoświetlone drogi, jak w Meksyku. Po bokach krzaczory, drogi nienajgorsze ale pagórkowate, kręte, serpentyny.
Wieczorem scrabble. Wygrałam!