Teoretycznie mieliśmy wyjsć wcześniej czyli o 12. Jasne :)
Wyjeżdżamy o 14 na plażę Herdade Amalia.
Wałówka na drogę. Dziś wszystkie sklepy i restauracje pozamykane. Jedziemy!
Dominik mówi, że kawałek trzeba przejść od samochodu.
No to tym razem idziemy piechotą przez coś co wyglada jak gęsta dżungla. Czuć mocno wilgoć, drzewa palmowe, bambusowe.
No naprawdę zaskakuje mnie przyroda Portugalii. Jestem pod wrażeniem, znowu.
Po lewej przepaść i mała rzeczka ale trzeba mocno uważać, szczególnie na małego.
Jest dzielny, chociaż nadal utrzymuje, że boi się fal i plaży. Bierzemy to na powaznie i wspieramy go.
Wychodzimy z małej dżungli. No i znowu ten widok! Co za widok. Powala. Klify, ta roślinność, ocean, fale!
Polecam! :)
Marzy mi się taki kilkugodzinny trekking klifem nad brzegami oceanu, ech.
Schodzimy na dół, jest odpływ, więc dzieciaki szaleją w piachu. Leo mniej boi się fal, a raczej zajmuje się rysowaniem na piasku.
Pełen relaks.
Zachód, wracamy bo jeszcze przeprawa przez dżunglę ;)
Wieczorem scrabble.