Późna pobudka. Późne śniadanie. Długie ogarnianie się. Bardzo długie ogarnianie się. Takie długie, że wyjeżdżamy dopiero o 15.
Mam nadzieję, że nie będzie tak cały rok?
Za to choinka już gotowa z gałązki drzewa pinii oraz prezenty prawie popakowane!
20stC na dworzu.
Nie no, raczej to do mnie nie dociera, że to święta. Zupełnie nie. Raczej, że późniejsze lato i wakacje.
Chociaż wilgoć i chłód poranny nadal nam doskwiera. Ale nie jest juz tak źle jak na początku. Palimy codziennie w kominku he he.
Jedziemy, po drodze szybkie zakupy.
Obowiązkowo plaża, przy miasteczku Zambujeira.
Widoki powalają. Znowu.
Na wieczerzę wigilijną jedziemy do restauracji nepalskiej.
Polsko-portugalsko-nepalska wigilia.
Bardziej abstrakcyjnie nie mogło być.
Na deser wracamy do domu własnoręcznie zrobiony domowy sernik i ciasto z jabłkami przez Karolinę.
Boskie. Czuję smak domu.
Tradycyjnie opłatek, kolędy, prezenty głównie dla dzieci. Jest nas mało ale i tak niezły chaos :)
No to Wesołych i Szczęśliwych Świąt!