Dzisiaj bedzie wycieczka nad ocean ale najpierw zakupy do spozywczaka przy rynku.
Wychodzi słońce, jest ciepło, a ja w zimowej czapce i szaliku.
Ach, zapomniałabym... w naszym ogródku rosną drzewka pomarańczowe i mandarynkowe. Możemy zrywać.
No to jeszcze przed zakupami idę zrywać, dzieciaki przychodzą i właśnie zdaje sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu mam okazje zrywać owoce cytrusowe z drzewa i dla nich to tez jest może teraz mało znaczące ale mam nadzieję, że to zapamietają.
W tym małym miasteczku jest jeden mały sklepik spożywczy, jeden warzywniak, jedna poczta, jeden bank itd. Zero reklam co mi sie niezmiernie podoba. Sklepy są niemal niewidoczne, pochowane w tych uroczych domkach.
Ceny prawie dwa razy wyższe niż u nas w Warszawie. Chociaż np. mleko migdałowe kosztuje mniej niż u nas takie owsiane czyli dwa razy tańsze, cieszę się tym, zatem mleko migdałowe codziennie na śniadanie, mniam!
Dzis jedziemy nad Ocean Atlantycki, yeah!
No jak sie wyrobimy... bo tempo naszego ogarniania się jest dla mnie bardzo frustrujace, ech.
Jedziemy dziś na dziką plażę kilka min drogi od Porto Covo.
Dojazd zajmuje nam pół godz.
Jesteśmy! Ogrom Oceanu Atlantyckiego powala. Z tych klifów, z wysoka człowiek nabiera respektu do natury. Fale są potężne. Żadne zdjęcie ani film nie da rady pokazać tego ogromu i siły.
Jesteśmy pod wielkim wrażeniem.
Leo boi się, szczególnie hałasu jakie wywołuje szum fal.
Jakoś udaje nam się go przekonać aby zejść razem na dół na plażę. Jest na szczęście odpływ wiec plaży nam przybywa :)
Dominik mówi, że po tych ulewach i sztormach na oceanie zabrało bardzo dużo piasku i przez to niektóre plaże wyglądają zupełnie inaczej czyt. gorzej. Mnie tam i tak się podoba. Ale na zdjęciach z przed sztormu, które nam pokazują, widzę dużą różnicę i faktycznie niektóre miejsca, gdzie był piasek można było fajnie przejść pod skałami. Teraz już nie :(
Ciężko uwierzyć ale jest aktualnie 23st.C.
Nie wiadomo co wybrać: foty czy relaks. No foty rzecz jasna :)
Dzieciaki szaleją w piachu.
Na zachód slonca jedziemy potem jeszcze na plażę w Porto Covo.
Plaża jest bardziej zorganizowana, zurbanizowana ale te klify wszędzie robią porządne wrażenie!
Bardzo zmęczeni wracamy do domu. A choinka jeszcze nie ubrana, prezenty nie popakowane. Luz. Damy radę :)
Jutro.