5.20 ladowanie w limie, peru
taxi juz czeka (10 usd sobie zyczyli), do hotelu espana w samym centrum limy, kolo plaza mayor
jest rano wiec wszedzie pustki, ale na lotnisku smierdzi rybami (podobno z niedalekiej fabryki konserw rybnych...)
od tej strony lima brzydka, kwadratowe smutne, biedne domostwa...
kontrast z ny szokujacy
kuba nawiazuje rozmowe z kierowca, ja rozumiem co 10 slowo albo z kontekstu (nauka hiszpanskiego od 2 tygodni nie poszla w las ;) .... albo w ogole nie rozumiem
wjezdzamy do miasta, style kolonialne, ale najpierw ... spaaac!
po poludniu spacer na miasto, plaza mayor fajna, sporo ludzi nawet, peruwianki niskie, ksztaltno okraglutkie, peruwianczycy tez niscy i tacy peruwianscy :)
po drodze wstepujemy do jakiejs oldschoolowej knajpki, jakub sie uparl a potem dostal ceviche (surowa marynowana ryba z cebula, polana cytryna) i nie mogl zjesc...
obiad nie najlepszy, moze jak bedziemy juz rozumiec menu to lepiej wybierzemy next time
moje owoce morza troche gumowe, ale to chyba normalne raczej, tyle, ze jakuba wolowina tez gumowa...
zdjecia dowodowe wkrotce
a wieczorem na miasto
ale rano lot do cusco na 5.50 (!) pobudka o 3?
moze nie bedzie to takie trudne biorac pod uwage jetlag