na miejscu wcale nie w copacabanie ale w puno jestesmy,
co sie okazalo pani w agencji nas wkrecila i tutaj musimy wysiasc o 5 rano, zeby poczekac na bus do copacabana
kolejny dworzec oldschoolowy i te kible hardcore
no to czekamy
strasznie zimno jest, ubieramy na siebie co tam mamy, sniadanko watpliwej jakosci w dworcowym barze i podjezdza busik, bynajmniej komfortowy tylko zwykly taki colectivo
ale co tam, to przeciez tylko 3 godzinki i na miejscu
troche to dluzej trwalo...
widoczki piekne, surowe, jezioro tititaca lazurowe i ogromne
tititaca jest polozone na wys. 3800
granica peruwiansko boliwijska, trzeba dac jakis tam kwitek, ktory dostalismy jak wjechalismy do peru (kuba oczywiscie zgubil i musial zaplacic 5 dolcow)
dali nam za to inny kwitek, znaczy sie jakby wjazdowy do boliwii i trzeba sie bedzie rozliczyc przy wyjezdzie
acha, trzeba pamietac, ze na dworcach peruwianskich obowiazuja boarding tax czyli dworcowe podatki, w tym przypadku bylo po 1 soles od glowy, niby malo ale zawsze,
w bolivii ledwo przyjechalismy pobrano od nas tax bolivijski
copacabana!
jestesmy
cieplo calkiem i slonecznie
szukamy noclegu z lonely planet, ale znajdujemy nieznany o nazwie hostel sonia
20 soles od osoby (z lazienka)
zakwaterowanie i odkrycie ugryzien po muszkach
robimy rekonesans w miasteczku, takie skromne jakies... inaczej sobie ta copacabane wyobrazalam :)
najpierw konsumpcja przepysznego swiezutkiego pstraga u lokalsow za 15 bolivianos
potem trafiamy na jakies wystepy regionalne... robie fotki itp. ale wystepy nie sa jakies wybitnie ciekawe, poza kolorowymi strojami
zdaje sie, ze zacznie padac, bo sie chmurzy i zimno sie robi, ale nie...
jeszcze zdobywamy info co do jutrzejszej wycieczki na wyspe slonca,
po drodze kupujemy pachamama (do picia na rozgrzewke :)
robimy drinki i na dachu naszej kwaterki podczas zachodu zapoznajemy angielke i szwajcara
angielka podrozuje od kilku miesiecy, szwajcar wyjechal sobie na pol roku
zwiedzaja pld ameryke... takim to dobrze
udajemy sie ze szwajcarem na wycieczke do knajpki o jakiej nazwie?
pachamama oczywiscie!
fajnie sie konwersuje, ale ja juz nie moge wiecej pic, wracamy spac bo jutro wycieczka na wyspe slonca czyli isla del sol