Geoblog.pl    marciontko    Podróże    MEKSYK 2017    DELFINY I MANAKI
Zwiń mapę
2017
10
lis

DELFINY I MANAKI

 
Meksyk
Meksyk, Puerto Aventuras
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9610 km
 
Pobudka 6. Wyjazd 10.
Jedziemy dziś do miasteczka o nazwie Puerto Aventuras. Tam jest Dolphin Discovery.
Może zobaczymy delfiny. Taki jest plan. Dojazd zajmuje nam jakieś 40 min.
Okazuje się, że Puerto Aventuras to takie zamknięte strzeżone miasteczko na wybrzeżu, pięknie zorganizowane, z przystaniami i niczego sobie jachtami, polami golfowymi, hotelami, restauracjami, małymi sklepikami. Podoba nam się tu, wygląda uroczo.
Okazuje się, że to miejsce zamieszkują głównie bogaci emeryci ze Stanów i Meksyku. Zupełnie nie wygląda jak miasteczko w Meksyku. Bardziej jak w Stanach.

Postanawiamy przejść się na spacer ale najpierw delfinarium.
Oczywiście co jest najpierw?
Sklepik.
W sklepiku przeżyć się nie da, trzeba coś kupić :/
Dlaczego w tych sklepikach obok fajnych rzeczy zawsze musi się znaleźć jakieś kiczowate badziewie i dlaczego mojej Zosi zawsze to kiczowate się najbardziej podoba bo błyszczące i różowe??? Ech.
Namawiamy ją na zakup szarego delfinka, chociaż obawiam się, że i tak będzie chciała takiego konika morskiego kiedyś dostać jak tylko nadarzy się taka okazja. Przeznaczenia nie ominiemy ;)
Dla Leonarda kupuję pluszową płaszczkę, żeby Zośka nie myślała, że tylko dla niej wszystko :)

Idziemy się rozejrzeć, okazuje się, że obok jest knajpa jesz ile chcesz za 7usd od osoby. Wybór jest całkiem spoko. Jest co zjeść konkretnego, dania amerykańskie (hamburger a jakże) oraz meksykańskie i smaczne. Pyszne napoje no i… sławne ojorojo jest, a jakże.

Właściwie nie planowaliśmy pływania z deflinami ale okazuje się, że jest i taka opcja, że można stać na platformie i się z nimi przywitać, głaskać bądź dostać buziaka! Bierzemy wersję za 130usd razem z fotami.

Dolphin Discovery jest organizacją, której delfiny żyją z ludźmi od 1994 roku, są tu dobrze traktowane, tu się rozmnażają i nie znają innego życia. Czytałam nawet, że w innych miejscach próby uwolnienia takich delfinów na pełną wolność kończy się dla nich źle.
Zatem z czystym sumieniem, no powiedzmy, że im wierzę, decydujemy się z Zosią.
Można oczywiście wziąć szerszą opcję i z pływaniem, ale myślę, że to co jest to i tak dla niej dużo.

Najpierw w kapoczkach zostajemy skierowani do specjalnego basenu gdzie znajdują się dwa delfiny. Obok nas są jeszcze trzy osoby.
Opiekun delfinów komunikuje się z nimi gestami. One robią to co on im pokazuje a potem dostają rybki z przenośnej zamrażarki.
Zosia nie lubi jak delfiny na nią pryskają wodą. Powiedziałabym nawet, że trochę się ich boi. No cóż, to tak jak z tymi małymi konikami. Konie są ogromne a delfiny również nie takie małe jak w bajkach :)
Delfiny z kolei wyglądają na bardzo zadowolonych z siebie, że mogą trochę popryskać i się trochę powygłupiać. Nie wygląda to na wymuszone czy o ile w ogóle można to zaobserwować, że czują się niekomfortowo.
Zosia buziaka nie chce delfinkom dać, za to ja czemu nie :)
Cała ta impreza trwa około 45 min. Według mnie to bardzo długo. Te trzy osoby korzystają jeszcze z pływania, ale trwa to bardzo krótko. Zosia mówi, że też chce, ale tłumaczę jej, że musiałaby beze mnie i że kiedyś jeszcze spróbuje sama jak będzie większa i będzie świetnie pływać.

Mamy również możliwość wejść do Manaki, wymierający gatunek zwierząt morskich. Zosia o dziwo bardziej boi się delfinów niż Manaki. Są ogromne i wyglądają jak z jakiejś ery prehistorycznej.
Ku mojemu zdziwieniu Manaki Zośka w ogóle się nie boi. Karmimy je sałatą a one napierają z całych sił i jedząc tą sałatę trzymają się mojej nogi. No świetnie! Teraz to ja się boję. Bo w pewnym momencie napierają na nas cztery, a Zośka nic, tylko mówi, że są takie śmieszne i słodkie he he. Podobno każdy z nich je 50kg takiej sałaty dziennie. Obżartuchy!

Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni, zdjęcia też super. Mimo, że Konrad nas foci i nakręca tamte są naprawdę ekstra.
Niestety siedzimy jeszcze długo w knajpie obserwując foki, bo wróciła chyba pora deszczowa :/ Ze spaceru nici.
Leje jak z wiadra znowu. Konrad ogląda jeszcze jakiś mecz, bo jest i telewizor.
Aż żałuję, ze fok nie wzięliśmy jako opcję bo jak się zachowuje jedna foka to można paść z wrażenia. Normalnie jak pies, uważnie wypełnia komendy swojego opiekuna i wygląda jakby miała mega fun.

Tak czy inaczej warto było. W deszczu wracamy do hotelu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Kasia P
Kasia P - 2017-11-23 19:30
Manaki? Chodzi o manaty? W Polsce w zoo tylko w Afrykarium we Wrocławiu. Nie można karmić, tylko oglądać. Gapiłam się, jak zaczarowana. Niesamowite zwierzęta. Zazdraszczam
 
marciontko
marciontko - 2017-11-28 14:45
Oni mówili na nie manati czyli może tak być, że Manaty. No naprawdę robiły wrażenie, szczególnie z bliska :)
 
 
marciontko
MARTA KACZYŃSKA
zwiedziła 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 183 wpisy183 231 komentarzy231 2012 zdjęć2012 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.12.2019 - 26.12.2019
 
 
31.10.2017 - 13.11.2017
 
 
01.01.2016 - 24.01.2016