Pobudka o 6.
Leje od rana. No nieee... pora deszczowa czy coś. Pogięło ich?
Zaraz ktoś powie... no jest sprawiedliwość na tym Świecie.
Kaczyńska pojechała do Meksyku i ją stać to przynajmniej niech ma gorszą pogodę, he he.
Nie będę zatem się rozpisywać, bo dzisiejszy dzień nie należy do udanych.
Ambitnie oczywiście jedziemy do Akumal. Pół godz. drogi od nas. Jest to miejsce, gdzie można snoorklując obejrzeć pływające żółwie.
Fantastyczna sprawa.
Jest tylko jedno ale... jeżeli pada to żółwie pływają w zasięgu dalszym, zatem nie ma szans ich obejrzeć.
Pogoda się nieco poprawia zatem idziemy coś zjeść przy plaży. Póki co to Akumal w ogóle mi się nie podoba.
Jak na turystyczne miejsce to już zupełnie, jest tu brudno, dziurawe drogi, praktycznie nie ma jak przejść, mega wysokie krawężniki, jak zwykle (chyba nie wspominałam, że w Tulum to już norma). Niby do tych krawężników jesteśmy przyzwyczajeni ale już wózkiem to masakra. Powinniśmy wziąć tylko nosidło... no ale nic. Idziemy na publiczną plażę.
Nagabują nas po drodze, żebyśmy kupili zestaw do snoorklowania. Oczywiście, że przy samej plaży można wypożyczyć.
Przezornie nic nie kupujemy.
Plaża też szału nie ma. Trochę palm, już nie tak ładny piasek jak w Tulum, ta knajpa, w której jemy jedzenie smaczne i napoje również. Amerykanów jak w Hameryce. Dużo.
Jemy coś i leje. Znowu wiadro... Przestaje. Konrad z Zośką do wody. Konrad robi rozeznanie u ludzi, że raczej żółwi nie ma bo zła pogoda.
A teraz burza. Nie no.. wrzeszczę, żeby wyszli.
Pada.
Przestaje.
Idziemy się przejść.
Zośka znowu do wody.
Mały uskutecznia raczkowanie i zwiedzanie. Zabawne, że on normalnie w domu chodzi za mną krok w krok a na plaży potrafi się wybrać na wycieczkę kilkanaście metrów od nas i nawet się nie obejrzy... oczywiście tutaj piach też mu smakuje.
I rozwala zamek Zosi. Na szczęście Zosia w wodzie.
Pogoda się poprawia ale na żółwie już jest za późno.
Przynajmniej piękny zachód słońca.
Po 18 robi się szybko ciemno.
No to wracamy.
ps. kto jak kto ale do żółwi to my nie mamy szczęścia... ciekawe w którym ostatecznie kraju uda nam się je zobaczyć...