Geoblog.pl    marciontko    Podróże    PERU BOLIVIA LISTOPAD/GRUDZIEŃ 2007    KOPALNIA
Zwiń mapę
2007
02
gru

KOPALNIA

 
Boliwia
Boliwia, Potosi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14727 km
 
w potosi jestesmy o 6 rano (wys. 4070 - podobno najwyzej polozone miasto na swiecie - tak pisza w przewodniku)
bus calkiem w porzo, tylko czesto zakrecal i niewygodnie sie spalo, jechalismy semicama czyli polrozkladany, niby do polspania (i tak sie czuje)
zostawiamy bagaze w przechowali na dworcu bo tutaj nie zostajemy na dlugo
wybieramy sie gdzies gdzie prawdopodobnie znajdziemy jakas agencje podrozy
mamy farta, jest 7 a jakas pani z agencji wlasnie zdejmowala drzwi (tak, zdejmowala)
tak od slowa do slowa...
bierzemy wycieczke do pobliskich kopalni za 80 boliwianos
zbiorka o 9 pod agencja
oprocz nas jada trzej smieszni londynczycy
zanim wybija 9 idziemy na rekonesans,
tak na oko potosi bardzo ladne, spokojne, w koncu to 7 rano!
okolice to gory w kolorze brunatno brazowo czerwonym, dosc specyficzne
jestesmy na maxa glodni i mimo, ze wszystko pozamykane twardo uderzamy do merkato, czyli tam gdzie bazarki i szybkie bary lokalsow
jakas mila pani piecze dmuchane chlebki
sa pyszne
przypadkiem trafia tu tez jakis kalifornijczyk,
no no kto by pomyslal, ze kalifornijczycy tez lubia stolowac sie u lokalsow
no to wycieczka do kopalni
pan przewodnik jakis taki podejrzanie wygladajacy cwaniaczek
na dodatek namawia nas na zakup mate de coca na pobliskim bazarze chyba u zaprzyjaznionych sprzedawczyn
podobno to na napiwki dla gornikow...
no to kupujemy, ale lonty z dynamitem po 10 b. (ktore mamy odpalic na miejcu - to w pakiecie atrakcji) kazdy z nas ma od sztuki a nie tylko jedno tak jak nasz pan przewodnik mowi
zawozi nas do jakiegos domu, gdzie mamy sie przebrac w gumiaki (moje przeciekaly), zolte kombinezony, kaski oraz latarki z akumulatorem
jestesmy troche podejrzliwi bo w koncu nie wiemy co dalej, strasznie nas koluje ten pan przewodnik ale w koncu zawozi nas do kopalni
najpierw odpalanie dynamitu
troche adrenalinki: zapalamy i mamy uciekac bo za 2 min. wybuchnie
smiesznie jest, bo wszyscy natychmiast uciekaja jak szaleni a na tej wysokosci przebiegniecie 10 metrow to potem 15 min. zadyszki :)
fotki robia londynczycy, ja aparatu nie wzielam i dobrze, bo potem w kopalni jest okropnie duszno i wszedzie pyl
idziemy wzdluz torow i trzeba sie prawie caly czas schylac
chodzimy w ta i z powrotem a pan przewodnik (jak sie okazuje byly gornik) opowiada nam nie tylko o kopalni ale rowniez porusza tematy egzystencjalno-polityczne
szczerze mowiac malo mnie to obchodzi, bo normalnie spac mi sie chce przez ten brak tlenu
apropos jestesmy mniej wiecej na wys. 3500 podczas gdy wchodzilismy na 3800 czyli 300 m. w dol ziemi
okropna taka praca, dalismy gornikom mate de coca, zagladamy tu i tam i bardzo im nie zazdroscimy
to by bylo na tyle
uff...
powrot do agencji, bo od nich bierzemy wycieczke do salar de uyuni, jestem podejrzliwa i kaze sobie wszystko dokladnie zapisac, zeby nie bylo zadnych niefajnych niespodzianek,
dalej zwiedzanie potosi, przesliczne kolorowe domy w stylu zwyklym i kolonialnym
waskie uliczki...
niedlugo wracamy bo czeka nas bus lokalsowy do uyuni o 18.00
spoko, 6 godzinek i jestesmy na miejscu przeciez, jakos przezyjemy... :)
bagaze na dach i jedziemy
okazuje sie ze wcale nie tak znowu spoko...

ta 6 godzinna nie okazala sie taka gladka na jaka pierwotnie wygladala
jesli komus kiedykolwiek zdarzylo sie narzekac na polskie drogi :) to niech przyjedzie do bolivii, moze przestanie..
nasza droga to byla droga przez wertepy 7 godzin, bo jeszcze w drodze autobusik sie zepsul (na szczescie kierowca chyba przyzwyczajony bo po 30 minutach przykrecania srubek wyrusza dalej)
nie potrafie sobie wyobrazic co by bylo jakby tak sie np. zepsul na amen posrodku niewiadomo czego i czarnej nocy
oczywiscie nie pomine faktu, ze zrobilo sie strasznie zimno w srodku (brac spiwory na 6 godz. to byla wersja zbyt ekstremalna i bez sensu... i tu byl blad)
na dodatek godzine przed uyuni zaczelo lac jak z cebra, oczywiscie wizja trzydniowej deszczowej wyprawy po salar de uyuni nie byla zbyt optymistyczna
makabra jak to jakub mowi
dojezdzamy do hotelu palace (bo niby mialy byc lepsze warunki, np. ciepla woda)
wody brak, po naszej interwencji jest, ale jestesmy juz troche wkurzeni
hotel palace polecila nam agencja, trudno byloby szukac noclegu po nocy...
na dodatek wieczorem odkrywam ze zgubilam moja najfajniejsza bluze polarowa, nie wiem jak i kiedy i w ogole pierwszy raz mam taki na maxa wisielczy humor,
trzeba spac



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
jfiolna
jfiolna - 2007-12-28 13:29
przewodnik po kopalni - pierwszy indianin ktory probowal przekazac nam swoj swiatopoglad i zdanie na tematy religii i stosunkow miedzynarodowych, problemow swiata... komedia :)
 
jfiolna
jfiolna - 2007-12-28 13:33
droga Marto

nie mowie "makabra" tylko "masakra" i najczesciej oprawiam to jeszcze dwoma slowami na poczatku

zapytaj Asi jakimi jej sie bardzo podoba :P
 
marciontko
marciontko - 2007-12-28 13:52
hmm... wiedzialam, ze cos mi nie pasuje jak to pisalam :)
masakra zgadza sie (nawet lepiej brzmi w twoim wydaniu) plus te dwa pierwsze tajemnicze slowa
 
 
marciontko
MARTA KACZYŃSKA
zwiedziła 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 183 wpisy183 231 komentarzy231 2012 zdjęć2012 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
20.12.2019 - 26.12.2019
 
 
31.10.2017 - 13.11.2017
 
 
01.01.2016 - 24.01.2016