pobudka pozno ale wreszcie sie wyspalam
wykwaterowanie o 12 i ambitne plany, ze dzis miraflores oraz kolej malinowskiego
idziemy zjesc do wielkiego centrum handlowego (wyglada jak nasze malle z calym zestawem itp.)
podziwiamy widoki i probujemy sie dostac na plaze tam na dole
tylko jak?
ale zanim...
po niebie lataja paralotnie
spotykamy jakiegos amerykanina, ktory namawia nas i korzystamy z okazji, jest super wiatr i piekna pogoda do ogladania wybrzeza z lotu ptaka :)
40 usd ta przyjemnosc, 15 min. lotu w tandemie
fantastyczna sprawa!
w ogole sie nie boje (mimo, ze samoloty to moja trauma, tak tylko przypominam :)
lazimy tak w te i z powrotem caly dzien po plazy i po skarpie
tu jest naprawde ladnie a wokolo luksusowe apartamenty i hotele
generalnie szok, lima to dwa rozne swiaty: na maxa bogaty i na maxa biedny (ten ktory widzielismy na samym poczatku przy przyjezdzie)
upada plan kolei malinowskiego z braku czasu (ech ten czas...)
wieczorem zbieramy sie na samolocik do ny o 12 w nocy (jakies 7 godzinek lot bedzie)
jedziemy taxi za okolo 50 soles (bo zaplacilismy resztka kasy czyli uzbierane 15 soles oraz 10 dolares :)
musimy byc 3 h przed, do tego jeszcze tax lotniskowy 30 usd!!
zabieraja mi dzide kupiona na prezent (jakzebym mogla kogos zabic tym, tez mi pomysl...)
wylot zgodnie z planem liniami lan (rewelacja, polecam)
zegnaj peru!