rano przylot, turbulencje hoho w spokoju przezylam
6 h do przodu i generalnie zejscie zmeczeniowo senne
robie kurs po sklepie z kosmetykami po raz tysieczny stosujac rozne kombinacje alejek
jakub sie zniecierpliwia i sobie wychodzi a potem przychodzi
robie kurs pomiedzy sklepami, nudze sie
smutno jakos tak, ze koniec
za to swieta tuz tuz i wkrotce cudowne papu (by the way nawet aa mialy wyjatkowo smaczne, moze to przez ten kontrast z peruwiansko-boliwijskim zaczynam doceniac nawet amerykanska qchnie samolotowa :)